Niebieska Strefa A A+ A++

Dyskusyjne Kluby Książki

Filia nr 4

2014-01-02

Twórczość dwóch noblistek była tematem dyskusji naszego przedświątecznego i ostatniego w tym roku spotkania DKK. Pierwsza z nich to Herta Muller, laureatka z 2009 r. Pisarka niemieckiego pochodzenia urodziła się w Rumunii, tam spędziła dzieciństwo i młodość, tam również rozpoczęła się jej kariera literacka. Prześladowana przez władze komunistyczne wyemigrowała do Niemiec. Człowiek jest tylko bażantem na tym świecie to jedna z wielu jej powieści. Książka opowiada o życiu mniejszości niemieckiej w rumuńskiej wiosce. Losy bohaterów budzą współczucie. Pragną oni uciec z kraju, w którym są upokarzani i zastraszani. Świat ukazany przez Muller jest przygnębiający, a ludzie - smutni i przerażeni. Mimo iż jest to mikropowieść, czyta się ją powoli. Nie wszystkim paniom udało się przez nią przebrnąć. Jest to proza trudna i raczej przeznaczona dla nielicznych czytelników. Jednych zachwyca poetyckim językiem, innych odstrasza zawiłą i niełatwą tematyką. Znamienny jest także tytuł powieści. Porównanie ludzkiego życia do losu bażanta - ptaka ozdobnego, dużego, ale mimo swojej wielkości mało wytrzymałego oraz narażonego na wiele niebezpieczeństw. Pisarka, jego nieporadność życiową przekłada na ludzką kondycję. Niektóre czytelniczki z zadowoleniem czytały, smakowały powieść, większość jednak oceniła prozę Muller jako smutną i ciężką.

Twórczość Alice Munro, tegorocznej laureatki Nagrody Nobla, jest zupełnie inna. Pisarka nazywana jest "mistrzynią krótkich form". Tworzy opowiadania, w których doskonale charakteryzuje ludzi i ich wzajemne relacje. Z prozy Munro emanuje spokój, wydarzenia rozgrywają się powoli. Niby nie dzieje się nic niezwykłego, ale pomału z okruchów fabuły ujawnia się cała złożoność sytuacji i narasta jej tragizm. Opowiadania z tomu Taniec szczęśliwych cieni czyta się lekko, powoli wchodząc w rozgrywający się dramat. Każda przedstawiona historia zawiera element zaskoczenia. Jest nim nietypowe zakończenie. Zdaniem pań proza ta jest łatwiejsza i przyjemniejsza w odbiorze. Akcja większości opowiadań zwykle toczy się z dala od wielkich miast, na kanadyjskiej prowincji. Natomiast życie mieszkańców polskich miasteczek i wsi ukazuje Marcin Kołodziejczyk w swoim zbiorze reportaży pt. B: opowieści z planety prowincja. Zdaniem pań, jednak nie jest to typowa proza dokumentalna, raczej przypomina to opowiadania. Bohaterami opowieści są prości ludzie borykający się z licznymi codziennymi problemami, brakiem pracy, pieniędzy czy jałowością życia. Kołodziejczyk pisze o prowincjonalnej egzystencji prosto i bardzo oszczędnie, nie ocenia, jedynie przedstawia fakty. Książka nie przypadła wszystkim czytelniczkom do gustu. Część z nich stwierdziła, że reportaże przytłaczają szarością i beznadziejnością losu mieszkańców zaściankowej Polski. Według nich nie zawsze jest tak tragicznie, jak prezentuje to autor. Małomiasteczkowe życie ma też swoje uroki, czary i smaki.

Następne spotkanie DKK odbędzie się 21 stycznia 2014 r., a tematem dyskusji będą dwie książki: A. Martynowskiej Karpie, łabędzie i Big Ben oraz M. Szejnert My, właściciele Teksasu.